wtorek, 30 listopada 2010

I love PKP :)

      Od sierpnia blog pokryła gruba warstwa  kurzu, a teraz jakby tego było mało-śnieg. W takim razie porządki czas zacząć. Zapomniałam, nie miałam czasu, siły ... próżno szukać wymówek żadna nie będzie dobra.
     Ale wracając do tematu. PKP-chyba każdy, albo prawie każdy potrafi rozwinąć ten przecudny, wywołujący motyle w brzuchu skrót. O Polskich Kolejach Państwowych można by napisać niejedną, kilkusetstronicową książkę, bo przecież niejeden śmiertelnik miał okazję jechać pociągiem. Ale do rzeczy.
     Po pierwsze: jeżeli ktoś zapewni mnie,że dojadę do domu na czas, obsypię go złotem :) bo w końcu ile razy w trakcie rozmowy z mamą na pytanie: "Kiedy dojedziesz ?"  mogłam odpowiedzieć głosem pełnym żalu i rozpaczy: "Nie wieeem" siedząc w przepełnionym wagonie, gdzieś między Krakowem a Tarnowem? Te dwa, jakże bliskie mi miasta, dzieli zaledwie ok. 80 km, a bardzo często trasa wydłużała się tak, jakbym co najmniej jechała do Warszawy. A to pociąg się zepsuł, a to wypadek, a to... już sama nie wiem co.
     Po drugie: błogosławiony ten, który potrafi powiedzieć, który rozkład jazdy jest dobry.... Ten na dworcu, na stronie PKP czy to co jest wyświetlane na tablicach? Ile razy miałam 3 wersje godziny odjazdu, a i tak pociąg wyruszał o całkiem innej godzinie plus opóźnienie oczywiście.
     Ostatnio rozbroił mnie, brak światła w wagonie. Niby fajnie, ciemno, klimatycznie, ale bądź tu mądra i czytaj gazetę świecąc telefonem :)
     Myślę, że takich przykładów jest o wiele więcej, ale część wypadła mi z głowy. Zdecydowanie nie powinnam usuwać smsów, które wysyłam znajomym relacjonując im moje przygody z PKP.
     Mimo wszystko, uwielbiam jeździć pociągiem. To jedyny środek transportu (po rowerze), w którym nie mam choroby lokomocyjnej ! :) jak się nie prześpię to przynajmniej poczytam coś mądrego ;) a narzekam jak chyba każdy Polak. Dobranoc :)