piątek, 2 marca 2012

zasada nr 1: nie rozśmieszać Szpilskiego podczas trzymania sztangi nad szyją

Tak, to bardzo ważna zasada. Dlaczego nie wolno rozśmieszać Krzysztofa? Z prostego powodu, sztanga najzwyczajniej na świecie może mu spaść na szyję. A ja, z moją tężyzną i siłą, 60 kilo nie podniosę.

Krzysztof od dłuższego czasu ćwiczy. Dość ostro. Dzisiaj postanowił wziąć mnie ze sobą na siłownię. Nie mogłam odmówić, w końcu te wysiłki chyba w jakimś stopniu są dla mnie. Przynajmniej ja tak myślę.

  "Siłownia" brzmi poważnie, prawda? Owe pomieszczenie do tortur fizycznych wcale nie musi znajdować się w wypasionym, szpanerskim klubie fitness i kosztować krocie, żeby spełniało swoje podstawowe zadanie. Wystarczy zrobiona przez siebie (!) ławeczka do brzuszków - ten przyrząd najbardziej mnie przeraża. Jak można leżeć głową w dół i jeszcze się podnosić!? Aż taką sadomasochistką nie jestem.
Drugim przyrządem domowej roboty jest ławka do podnoszenia ciężarów. Cóż, dla mnie, kobiety może nie najmniejszej aczkolwiek słabej okrutnie, owa ławeczka służyła do siedzenia i patrzenia ( lub jak kto woli paczenia).
Nie powiem, nie powiem, że wysiłkiem się brzydzę. Żeby zadbać o swoje mięśnie :D chodziłam nawet na fitness oraz siłownię z niejaką Katarzyną M. Jednak teraz czuję, że czeka mnie jeszcze lepszy fitness, w dodatku połączony z podnoszeniem ciężarów... wracam do pracy w antykwariacie !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz